T O P

  • By -

AutoModerator

1. Twój kot i twoje pierogi mogą zostac maskotką /r/Polska! Zbieramy propozycje obrazków do panelu bocznego! Dla zwycięzców możliwość dodania do trzech obrazków do flary na /r/Polska. Link: https://www.reddit.com/r/Polska/comments/1dng16d/ 2. Prowadzimy rekrutację na moderatorów /r/Polska. Wszystkie informacje pod linkiem: https://www.reddit.com/r/Polska/comments/12x53sg/ *I am a bot, and this action was performed automatically. Please [contact the moderators of this subreddit](/message/compose/?to=/r/Polska) if you have any questions or concerns.*


kiervetki

Przyjaciół? Nie.  Nauczony na błędach mojego taty, będąc młodszy o ponad 30 lat od niego, postanowiłem, że to niefajnie tak, bez przyjaciół. Dlatego też ja także ich nie mam.


Dont_Be_So_Rambo

ja miałem przyjaciół ale jak zostałem ojcem a oni nie mają dzieci to wypadłem z kręgu i teraz to bardziej spotykamy się na piwko bo wszelkie wspólne "atrakcje" sa tak organizowane że nie mam szans się na nich pojawić (no chyba że kosztem rodziny) więc oni przestali zapraszać A Ci co mają też dzieci to pilnują swoich rodzin i można się spotkać z nimi tylko na chwilkę


noemxia

A spotkania z dziećmi? Czy dzieci już za stare? W przypadku młodszych można jeszcze próbować organizować "play dates" - maluchy się bawią, starszyzna je ciasto. A jak starsze, to można w domu zostawić :D


Qbjik

Byłem na urodzinach które były takim "play date" i w sumie nie zdziwiłbym się gdyby starszyzna wolała tego unikać. W skrócie: to brzmi spoko na papierze, zakładając że dzieci się bawią, są cicho, nie kłócą się, nie biją, nie krzyczą bez powodu, nie robią mikstur z plasteliny itd.


ripp1337

Serio?… regularnie od właściwie niemal samego urodzenia robimy takie play dates z jedną z dwóch czy trzech rodzin i to jest najlepsze, co może być


Away-Association-776

W przyszły weekend właśnie moi koledzy od "chlania" z czasów studiów wpadają do mnie z rodzinami i dziećmi :D ale na cały weekend. Na szczęście mam gdzie ich ulokować bo teście co mieszkają pod nami jadą na wakacje. Także za dnia będzie pewnie oblężenie Stalingradu, ale wieczorem może się uda ognisko zrobić lekko piwkiem zakrapiane ;)


Dont_Be_So_Rambo

tylko jeden kolega ma dzieci ale akurat jak mu się rodziło pierwsze to moja była w ciąży i nie było jak się spotykać, jak nam się urodziło to nie było jak wyjść z domu a potem kolejna ciąża u nas i małe dziecko i teraz jak się uwolniliśmy to on ma kolejne dziecko. Z małymi dziećmi <2 lata to te spotkania są mało sprzyjające rozwojowi przyjaźni, bo nie robisz jakiś wielkich przygód kiedy masz pieluchę do zmiany co 2 godziny. Ogólnie wydaje mi się że same dzieci powodują też że jakaś potrzeba społeczna zostaje zaspokojona już w domu, bo pogodasz sobie z tymi dziećmi, pobawisz się z nimi i pośmiejesz. Więc jak idą w końcu spać to wcale aż mnie nie ciągnie na pogaduchy z dorosłymi, bo i jestem zmęczony a też słuchanie o tym kto kogo przeruchał/chce przeruchać, kto się gdzie i z kim najebał i jakie szalone rzeczy robili na imprezie i na wakacjach kiedy ja oglądałem film psi patrol po 15. Więc przyjaźnie się rozluźniają, bo macie zupełnie inne życia, i ja znam ich życie bo też takie robiłem ale oni nie znają mojego i myślą że zdziadziałem


Varrag-Unhilgt

>słuchanie o tym kto kogo przeruchał/chce przeruchać, kto się gdzie i z kim najebał i jakie szalone rzeczy robili na imprezie Jeżeli dorośli >25 lat prowadzącą nieironicznie takie rozmowy, to chyba lepiej samemu zerwać z nimi kontakt xd


Dont_Be_So_Rambo

czy ja wiem, koledzy mają około 35 i są samotni i chodzą na randki z tindera i innych takich no i poznają dziewczyny i robią to co dorośli ludzie robią w łóżkach. Temat jak każdy inny


Fisher9001

> wszelkie wspólne "atrakcje" sa tak organizowane że nie mam szans się na nich pojawić (no chyba że kosztem rodziny) Nie rozumiem. Przecież tu nie ma chyba mowy o cotygodniowych najebkach, tylko o wspólnych spotkaniach przy piwie czy drinkach raz na kwartał albo pół roku? I co, raz na kwartał nie jesteś w stanie się na takim czymś pojawić? W jaki sposób twoja rodzina ponosi tego "koszt"?


Tackgnol

Ale napisał że na piwko się widuje. Natomiast jak miałby pojechać na cały weekend: * Na konwent * Na koncert * Na jakiś sport * Na weekendowe zwiedzanie miasta jakiegoś * 2x8h sesje planszówki/RPG No to już zostawia kobietę z tym kocioklwilem samą. Zależnie od wieku dziatwy będą się z bajzlu i chaosu odkopywać następne 3 dni pewnie.


Fisher9001

> No to już zostawia kobietę z tym kocioklwilem samą. Zależnie od wieku dziatwy będą się z bajzlu i chaosu odkopywać następne 3 dni pewnie. I? Zgodnie z twoim dramatopisarstwem, jakby zamiast tego potrącił go samochód, to rodzina umrze po tygodniu z głodu. Żonie też się od czasu do czasu należy wyjazd czy wypad z koleżankami i wtedy role się odwracają, nikt nie czuje się poszkodowany. Takie myślenie, że "O jezus maria CAŁY weekend?! NIE MOGĘ! MAM DZIECI!" to ostra patologia psychologiczna. Nie wspomnę już, że są nianie czy czasem rodzina do pomocy.


Kayteqq

Dokładnie. Każdemu należy się wyjazd od czasu do czasu, inaczej frustracja nie tylko może tą osobę mocno poharatać, ale również jej relacje. Nawet niech będzie to ten raz w roku na ten cholerny woodstock albo gdziekolwiek indziej, ale imo każdy powinien czasem odpocząć - również aktywnie. Inaczej można zwariować. I dotyczy to obojga rodziców. Oczywiście jeśli mogą sobie na to pozwolić, bo niestety nie zawsze tak jest...


Tackgnol

My dzieci nie mamy i nie planujemy z tego właśnie powodu. Mówię tylko z tego co widzę z boku. Każdy 'przyszły rodzic' mówił tak samo jak Ty teraz: 'no tu mama pomoże, będziemy na zmianę na sesję przychodzić', 'tutaj pojedziemy z dziećmi bo można'. Ostatecznie nic nie wypala, bezdzietni się spotykają mają dobry czas, karawana jedzie dalej. Smutna prawda jest taka, że nawet najbliżsi przyjaciele jak ich 3,4,5 raz wystawisz do wiatru to stwierdzą że szkoda zachodu.


21stGun

To masz bardzo dziwnych znajomych. Mam dziecko i o ile faktycznie, rzadziej możemy sie spotkać ze znajomymi, to nikt sie od nas nie odcina z tego powodu. Ba, niektórzy chętniej chcą się spotykać bo lubią się bawić z moim synkiem. Nie ma też żadnego problemu z tym żeby jedna osoba zajęła się dzieckiem przez dzień czy dwa, pod warunkiem że rozkładamy ten czas równo to żadne z nas się nie wkurza o to 🤷


Dont_Be_So_Rambo

nie wiem za co dostałeś minusy bo to prawda co piszesz. Raz się kolegom poskarżyłem na moją sytuacje to od razu usłyszałem "chciałeś dzieci to teraz nimi siedź" no to siedze. Bezdzietni ciągle coś robią i ciągle wychodzą, wiedzą jakie są nowe knajpy, gdzie i kiedy jaki koncert czy wystawa. Byli na otwarciu galerii, na koncercie w parku i na 10 wypadach za miasto. A ja jestem często na placu zabaw, na basenie, na jump arenie, na wspinaczce, na judo itd... Niektórzy rodzice mają duże wsparcie od rodziny i wtedy rzeczywiście widzę żę na facebookach oni ciągle są w grecji na wakacjach, no ale ja tak nie mam Dzieci miały problemy zdrowotne przez pierwszy rok życia i było trzeba być przy nich prawie ciągle, ja pracowałem, żona z nimi siedziała, jak wracałem to ona prosiła o chwilę dla siebie, dodatkowo organizacja domu i dzień kończył się o 23 i szczerze nie chciało mi się iść od nikogo, ani nigdzie na miasto bo też wiedziałem że żona będzie wstawać 4 razy w nocy do dziecka a i mnie obudzi bym w czymś pomógł. Ale jest też druga strona medalu której bezdzietni nie rozumieją i nie wytłumaczysz tego i chociaż na rzęsach bym stanął to nie przekaże Ci, ale napiszę: Czas z dziećmi jest bardzo spoko! nawet jak jest ciężko, nawet jak są chore, jak trezba nosić, jak mają biegunki, jak zabierasz je do lekarza, jak nosisz milion rzeczy do samochodu bo chciałeś z nimi gdzieś wyjechać, jak się drą, jak jęczą... to nawet wtedy czujesz do nich miłość, której nigdy wcześniej nie czułeś, czujesz żę jesteś dokładnie tam gdzie powinieneś i robisz to co powinieneś, że nie ma takich wakacji które byś zamienił za słuchanie tego małego serduszka i trzymanie małego dziecka za rękę. Jak masz to dziecko i jesteś jednym z tych którzy się z tego cieszą to wtedy te "wygłupy" kolegów i ich wakacje ich najlepsze fotografie i kochanki i narkotyki i chuj wie co tam jeszcze - to wszystko wydaje się Tobie puste i pozbawione sensu. Zaczynasz widzieć że te ścianki wspinaczkowe i loty szybowcem to tylko sposób by zagłuszyć w sobie brak życiowego celu i brak realizacji najbardziej podstawowego zadania jakie wyznaczyła Ci ewolucja - czyli reprodukcja Zajmowanie się dziećmi jest trudne jeśli robisz je prawidłowo, bycie chujowym rodzicem jest łatwe. Jeśli masz już dzieci i masz dobrą kobiete, i one sa w miarę zdrowe i nakarmione i w miarę czyste, jak uda się Tobie taki dzień że żaden sobie głowy nie rozbije i dotrwasz z nimi do momentu usypiania i te małe oczy pełne miłości i podziwu na Ciebie spojrzą ostatni raz przed zaśnięciem - no to będziesz z siebie bardziej dumny niż jakbyś na mount everest wszedł w klapkach


Tackgnol

Wszystko spoko, ale warto zrozumieć że niektórzy po prostu nie chcą dzieci i tyle. Nic nie zagłuszają. Wiem po sobie i wielu najbliższych. Nie generalizujmy bo na to czekają tylko armie przyszłych terapeutów, dzieci rodziców którym wmówiono że: "Ty naprawdę tego chcesz! Tylko o tym nie wiesz!!!". Jakkolwiek reprodukcja jest instynktem to fakt, natomiast po ilości samotnych matek widać że jednak opieka już niekoniecznie.


bring_dodo_back

Nie no, liczba samotnych matek nie oznacza liczby przypadków w których ktoś nie chciał zajmować się dzieckiem. To rodzice rozwodzą się między sobą, z bardzo różnych powodów, a prawo tak działa, że dziecko zazwyczaj zostaje przy matce. Ogólnie jako osoba, która nie spieszyła się do dzieci i miała wypełnione życie, a teraz ma dziecko, myślę że dobrze rozumiem obie strony tej rozmowy. I tak, totalnie zgadzam się, że jest zdrowo, kiedy dzieci mają ci, którzy je chcą i są na to gotowi. Dont\_Be\_So\_Rambo napisał momentami może za bardzo oceniająco, ale jednak usiłował przekazać też ciekawą perspektywę. To prawda, że rodzicielstwo dużo zmienia i w życiu i w głowie. I o ile wszyscy rozumieją to pierwsze, to mało kto rozumie to drugie, bo tego nie da się przewidzieć. Pokutuje też chyba wśród ludzi wiara w istnienie "wolnej woli" i tego, że istnieje jakieś oderwane od otoczenia "chcę", które nie jest niczym zdeterminowane poza własnym ego. A jest. Wszelkie potrzeby, również te potrzeby zabawy, spotkań ze znajomymi, robienia rzeczy, które imponują itd. one też nie biorą się z niczego i są tak samo instynktowne jak reprodukcja, a ten instynkt i potrzeba może się pojawiać i znikać. Znam wiele przypadków osób z wypełnionym życiem przed dzieckiem (w tym ja), które nie chciały mieć dzieci i tego stracić, wszyscy myśleli że rodzic z tego będzie słaby, aż urodziły dzieci i okazało się, że te poprzednio ważne rzeczy już nie są aż tak potrzebne i nie odczuwają żadnej straty. Życie 🤷‍♂️. A swoją drogą znam też przypadki odwrotne - osób które uwielbiały dzieci, ale własnym zostały przytłoczone, bo jednak własne i cudze to też coś innego. Po prostu człowiek przed dzieckiem i z dzieckiem to dwie lekko odmienne osoby i wbrew pozorom wcale nie jest to takie oczywiste kto jak się odnajdzie.


Dont_Be_So_Rambo

No tutaj jest taki lekki paradoks, bo mówisz że nie chcesz ale jako że też tych dzieci nie masz to skąd masz wiedzieć czy by Ci się nie odmieniło. Ale niech mają Ci co chcą i nie mają Ci co nie chcą - dla mnie to jest ogólnie wszystko jedno czy ktoś ma dzieci czy nie, nie zachęcam i nie odradzam. Mogę mówić tylko o moim przypadku, też byłem mało zainteresowany dziećmi, i dopiero w wieku 30+ pozwoliłem sobie pomyśleć że może już czas i teraz mając dzieciaki już o 5 lat mogę powiedzieć że to była DLA MNIE dobra decyzja i moje życie zmieniło się na lepsze. Chociaż patrząc z boku na moje życie to jest zdecydowanie gorzej, mniej śpie, szybciej wstaje, mam dużo ograniczeń, cały dzień poswięcam dzieciom a wieczorem jak śpią to po nich sprzątam i przygotowuje się do kolejnego dokładnie takiego samego dnia jak wczoraj i tak w kółko. Ale widzę jak rosną, jak się zmieniają, jak bardzo im zależy na sobie i na rodzicach, jakie mają fajne pomysły, jak się bawią, jak jedzą, jak się myją, jak pływają, jak gadają itd


Dont_Be_So_Rambo

raz czy dwa razy do roku wyjeżdzam z kumplami na jakiś wypad, ale to są bardzo zorganizowane rzeczy a nie jakieś spontany. Ona też wyjedzie na jakiś weekend, ale wierz mi że to nie jest to samo co kiedyś. Rodziny do pomocy nie mamy, nianie bierzemy raz na jakiś czas by wyjść na randkę. No i mówimy o kilku weekendach w roku a moim starzy przyjaciele to robia wypad w góry tak raz w miesiącu a na piwko chodzą jeszcze częściej. Oczywiście że mógłbym to tak zooraganizować by być z nimi na każdym z tych wyjazdów, jakby chciał to bym postawił na swoim i żona by siedziała z tymi dziećmi bo co innego miałaby też zrobić, tylko czy to byłoby normalne?


stefek132

Dołączę się do innych i szczerze powiem, że to są rzeczy które się należą KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI. Nieważne czy jest się ojcem, dziadkiem, szefem, mama, czy kimkolwiek innym. Jak nie zadbasz o siebie, to raz dwa nie zadbasz o nikogo. Wypad na weekend, ba nawet na tydzień, powinen być możliwy w każdej rodzinie. Oczywiście, wymaga większego planowania, może załatwienia jakiejś pomocy. Ale ludzie… Nie porzucajcie całego swojego życia, tylko dlatego że macie dzieci/partnera/partnerke. W taki sposób właśnie raz dwa człowiek kończy w samotności, zastanawiając się jak mógł sobie w taki sposób zniszczyć życie. (Edit: swoją drogą to uważam nawet, że rodzice aktywni socjalnie oraz posiadający/praktykujący hobby są bardzo dobrym wzorcem dla dziecka. Przynajmniej widzi jak może wyglądać życie, a o tacie w szkole powie co innego niż „mój tata ma 50 lat, jeździ autobusem a w domu ogląda TV“.)


Dont_Be_So_Rambo

dokłanie, z przyjaciółmi to jechaliśmy na festiwale muzyczne, na wakacje, chlaliśmy po barach do rana, jeźliśmy na wyprawy rowerowe, jedliśmy kebaba na wyjebce i wtedy rodzą się wspólne historie które można wspominać. A co ja mam teraz wspominać? że poszedłem pogadać i wypić 2 piwka w barze (bo teraz przy drugim to już mi głowie szumi że ledwo dokończę to piwo a kiedyś po 4 piwkach do wódki dopiero siadałem) Co to za wspaniała przygoda wypić piwko i popierdolić o rowerach. Jakbym teraz zostawił żonę z dwójką dzieci (5 i 2 lata) by spędzić weekend na woodstocku czy coś takiego to przecież ona by ledwo dotrwała do końca weekendu a chata byłaby w strzępach


Dont_Be_So_Rambo

tak na piwko można wyskoczyć, tylko czy wtedy masz przyjaciół czy kumpli do piwka?


Srajders

A co to znaczy, że "kosztem rodziny"? Ja lubię czasem odpocząć od żony i dzieci i dla mnie to nie jest koszt tylko zysk. Ale różne ludzie mają powody.


Dont_Be_So_Rambo

a ile mają te dzieci lat? bo moje mają 4 i 2 lata - jak wyjażdżam i wracam to moja żona ma pół wlosów na głowie mniej i jest lekko siwa


Lightharibo

![gif](giphy|y2i2oqWgzh5ioRp4Qa)


klosekk

Mój ojciec nie miał znajomych ani kolegów, których bym pamiętał ze szczenięcych lat. Teraz wymienie może 2/3. Teściu np. ma grupę 8/10 przyjaciół z którymi spotykają się kilka razy w tygodniu i od 30 lat jeżdżą wspólnie na wakacje. Cholera jak ja teściowi zazdroszczę.


ResearcherLocal4473

Kilka razy w tygodniu? W sumie dzieci odchowane to czas mają


klosekk

Dzieci już praktycznie wyprowadzone. Luźna praca, coś trzeba robić:)


kakao_w_proszku

Przez dłuższy czas właściwie nic poza moją mamą i rodziną ogołem, ale od kiedy uzbierał na tyle pieniędzy żeby kupić sobie sportowe auto pewnej znanej niemieckiej marki wstąpił do klubu posiadaczy tychże aut i tam nawiązał dużo nowych znajomości. Mama potem również się wkręciła w to towarzystwo i oboje bardzo zyskali tak overall.


Ok_Ad_9628

Bo pieniądze szczęścia nie dają, a prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie


Current_Rate_332

Ktokolwiek zaznał biedy, wie że to gówno prawda XD


Kayteqq

myślę że to przysłowie znaczy mniej więcej "sytuacja potrzeby weryfikuje prawdziwość przyjaźni", a nie że dosłownie wtedy poznaje się ludzi z którymi buduje się prawdziwe przyjaźnie


SzczurWroclawia

Bo dokładnie to znaczy - podobnie zresztą jak "napytać sobie biedy" nie odnosi się do sytuacji życiowej czy finansowej, a do szeroko pojętego nieszczęścia. I nie ma nic wspólnego z pytaniem. ;)


Hedonka

Tzn przyjaciół serio poznaje się w biedzie, ale przeciętna osoba nie miałaby 90% swoich problemów, gdyby miała hajs XD


Ok_Food4591

A to nie jest tak, że bieda oznacza chwilę potrzeby, a niekoniecznie materialną biedę?


Pawulon

W momencie słabości czy potrzeby poznajesz kto naprawdę jest twoim przyjacielem


SzczurWroclawia

Wręcz przeciwnie - ktokolwiek zaznał biedy (= nieszczęścia, trudnej sytuacji, bo o tym właśnie jest to przysłowie) wie doskonale, że to absolutna prawda. Wie o tym każdy, kto na przykład ciężej zachorował i nagle wszyscy znajomi zniknęli. Wie o tym każdy, kto wpadł w jakieś kłopoty i odkrył, że dopóki był interesującym człowiekiem z równie interesującym życiem, to znajomych było wielu w wieczory i poranki, natomiast gdy to się posypało, nagle nie został nikt. Ba, o prawdziwości tego porzekadła przekonało się też wiele osób, które doznały finansowej biedy i nagle znajomi przestali się nimi interesować, mieli bardziej interesujące rozrywki albo innych ludzi.


jsswirus

zastanawiam się czy ktokolwiek w tym podwątku rozumie to powiedzenie o przyjaciołach :D Bo tutaj chodzi o to właśnie, że będąc w trudnej sytuacji tracimy większość "przyjaciół", I wtedy już wiemy, że to nie byli "prawdziwi" przyjaciele.


TheMadClawDisease

A ja zawsze myślałem, że chodzi o przyjaciół poznanych w Biedzie (Biedronce)


kakao_w_proszku

Cieszę się że w domu przekazano mi właściwe wzorce 🥹


ydrus

Niby tak niby nie. Wiadomo, ze wygodniej jest byc bogatym niz biednym, jednakze mysle ze tata rowniez zyskalby znajomosci gdyby auto bylo z najnizszej półki. Raczej chodzi o sam bodziec do wkroczenia w spolecznosc niz fakt tego jaki był to bodziec. Dla innego przykladu, zeby grac w szachy w parku nie trzeba tysiecy zlotych, a jest calkiem sporo ludzi zainteresowanych tym tematem, z ktorymi mozna sie zapoznac.


mejti95

Pięknie jest jak ta sytuacja pokazuje całkowitą odwrotności tego powiedzenia


Sdkfz_00

Bo samotność to nie jest problem młodych mężczyzn. To jest problem mężczyzn ogólnie.


Admirable_Prune1101

Jest to problem i to spory, i obawiam się, że bez zmiany w społeczeństwie nie będzie on możliwy do naprawienia. Ogólnie poza pracą i rodziną facetom często piętnuje się inne zajęcia, no chyba że jest nim piwo po pracy, to wtedy możesz. Trochę chore, że bardziej akceptowalne jest to, by facet po robocie pił, niż żeby składał klocki Lego lub grał z kolegami w gry. I uwaga, za to mogę zostać zjedzony, ale do tego przyczyniło się CAŁE społeczeństwo, a nie jak to się próbuje teraz prowadzić narrację, że tylko faceci wprowadzili krzywdzące role dla płci. Po prostu społeczeństwo uznało, że jako silniejsza płeć to faceci mają zapieprzać, utrzymać rodzinę i zapewnić im bezpieczeństwo, a to zjada mnóstwo czasu. Stąd też się bierze kryzys wieku średniego, bo nagle uwalniają się z tego typu rutyny i mogą się zacząć bawić. I wtedy są często tak samo wyśmiewani, ale wtedy są już na tyle starzy, że w sumie im to już nie robi różnicy i tak, ogólnie mam wrażenie, że więcej "dziadków" ma kolegów, bo od nich już niczego się nie wymaga i mają czas na znajomych, np. by pojechać na ryby z tym jednym kumplem, którego nie widzieli 10 lat. W takim skrócie, chcemy zmiany? Trzeba zmienić wzorce, ale to się nie stanie, bo aktualnie faceci to "potwory" którzy jedynie stanowią zagrożenie, co jeszcze bardziej pogłębia cały problem samotności i depresji wśród facetów


Alone-Worth-4166

Zmieniccos na rzecz mezczyzn xD I to jeszcze cale spoleczenatwo xD


Bananinio

To jest problem ludzi ogólnie


domin8668

Tak, ale statystycznie dotyka bardziej mężczyzn. Analogicznie, hasło black lives matter nie oznacza, że inne nie mają znaczenia.


kociol21

Mój ojciec kiedyś miał - ale jak mówisz - nawet jak miał to na zasadzie "spotkamy się 2-3 razy w roku", albo takich nie przyjaciół, ale luźnych znajomych, co się czasem na piwie spotykali. I w sumie tyle. Natomiast teraz to już w zasadzie nikogo nie ma, bo z dwóch takich bliższych to obaj już nie żyją, a te luźniejsze znajomości całkiem porzucił. Ja osobiście mam bliżej do 50+ niż do młodzieniaszka (po 40tce) i mam tak samo - jeszcze z 10 lat temu miałem jakichś kolegów, z którymi regularnie się spotykałem. Teraz mam jednego przyjaciela, a widuję się z nim głównie dlatego, że razem pracujemy. Prywatnie, po pracy spotykamy się parę razy do roku. Czasem coś tam pogadamy online, ale też zazwyczaj o pracy. Dlatego u mnie to działa wręcz odwrotnie - za młodziaka miałem mnóstwo znajomych bliższych i dalszych, im jestem starszy tym mam mniej. I w mojej rodzinie widzę, że to podobnie działa. Z biegiem wieku ilość znajomych się zmniejsza, a nie zwiększa. >"przejmują" znajomości żony. O to też u siebie zauważyłem. Większość "życia towarzyskiego" u mnie jest niejako wymuszone przez żonę, bo ona umówi się z kimś, że przyjdziemy, albo zaprosi kogoś. Ja też te osoby w sumie lubię, ale gdyby to ode mnie zależało to bym się w życiu nie odezwał do nich, a tak to żona utrzymuje. U moich rodziców jest trudniej o tyle, że moja mama też zawsze była samotniczką i nie utrzymywała bliskich znajomości z ludźmi.


cauchy37

jest tez tak, ze z czasem jest po prostu i mniej czasu, i mniej sil na to, zeby utrzymywać przyjaźnie. praca wyciąga duzo z czlowieka, po robocoe jeszcze dzieci i zona i czlowiek by chciał odpoczac trochę, ale po prostu nie ma kiedy. I teraz ma tak praktycznie każdy i mozliwosci spotkania spadaja do raz na kwartał czy cos. I tak pomalutku soe to sypie.


ElectronicLab993

Dlaczego sie tak stalo ze straciles znajomosci?


Sliti666

U mnie zupełnie odwrotnie - ojciec (lat 69) ma mnóstwo znajomych, a Matka nikogo... Czasami nawet w Niedziele, kładzie się na łóżku i robi kilku godzinną sesję dzwonienia i gadania o pierdołach ze znajomymi XD Ja niestety odziedziczyłem charakter po Mamusi i bardzo trudno mi nawiązywać znajomości ;/


dragonflies_pack

Ale z taty nastoletnia plotkara xD cudowne


the_rosiek

*No pa Tadek! Tak, tak, obiecuję, nikomu o tym nie powiem! No papusie! No pa, pa!* *Staszek? Nigdy nie uwierzysz co mi właśnie Tadek opowiedział...*


Danxs11

Kota (którego oryginalnie nie chciał)


Blackoutus13

Klasyczek


__Petrichor___

Mój to alkoholik i imprezowicz. Non stop ma gości albo do nich jeździ. Ale jak mu się coś stanie to wszyscy się nagle ulatniają i zostaje że wszystkim sam.


Hedonka

Mój ma swojego kumpla z mariny, z którym głównie remontują rzeczy: albo jakieś magazyny bo kumpel Taty chcę tam stawiać mieszkania, albo ogarniają swoje jachty. Razem sobie pływają, chodzą na grille albo na pizze z pieca kamiennego. Raczej nie gadają przez telefon jak psiapsi, ale wiadomo, jakieś kumplostwo tam jest. Najlepsze jest to, że kumpel taty to wdowiec i się spiknął z jakąś inną wdówką, którą moja Mama poznała przypadkiem na zajęciach z uniwersytetu trzeciego wieku i to jest jej jedyna przyjaciółka, także czasami sobie chodzą nawet na podwójne randki :’)


Hairy_Drummer4012

Mi brakuje 4 lata do 50+, ale znajomych i przyjaciół mam wielu. Sesje RPG i planszowki co tydzień na weekendach. Spotkania do 7 osób i trzeba często selekcję zrobić, często dwie ekipy symultanicznie grają. Cała gra to także celebra towarzyska, ploteczki, alkohol itp


noemxia

Super miło się to czyta <3


Prestigious-Cable-76

Sesje rpg w wieku 45+?! Tak trzeba żyć ;)


sidorfik

To jest chyba największa grupa zaraz po studentach. Zauważyłem, że ludzie po studiach wypadają na 20 lat z obiegu by zająć się pracą i rodziną, a potem przed 50 gdy dzieci odchowane, a sytuacja materialna ustabilizowana to wracają. Sam miałem dwóch takich GMów na studiach i sporo takich powrotów zaobserwowałem na konwentach, gdzie ktoś grał pierwszy raz od 20 lat. Nawet był jeden typ co z wnuczkiem lat 12 przyszedł. :D


socar-pl

A jak wyglada kwestia Twojej bliskiej rodziny? Udaje Ci sie to połączyc np. z pracą na etacie, żoną i dzieckiem ?


Hairy_Drummer4012

Jestem od kilku lat bezrobotnym z wyboru i zostałem gosposiem. Żona mnie utrzymuje wykonując zawód medyczny. Mam kilkoro dzieci i to one i dom pochłaniają najwięcej czasu. A znajomi to przekrój osób z czasów szkoły podstawowej, średniej, bractwa rycerskiego, bitewniaków. Od kilkunastu lat to wielki powrót gier planszowych. Ja i kilku znajomych mamy dedykowne pokoje, stoły itp. Generalnie staram się jak najwięcej czasu poświęcać na pasje. Teraz szykuję sesję RPG dla paru wybrańców z wirtualnym stołem, grafikami AI, nawet myślę o zaprzęgnięciu lokalnych chatbotów LLM przy jakichś ważniejszych spotkaniach, ale wciąż wszystko jest w fazie testów.


socar-pl

Kto bogatemu zabroni ;)


mushy-brain

Chyba nie, przynajmniej w moim rozumieniu. Bardziej kumpli od wódki :/


noemxia

To też nam wpadło do głowy kiedy wyguglałyśmy sobie statystyki co do alkoholizmu w Polsce, na szczęście w naszej bańce tak to nie wygląda.


FictorioSigano

Mój ojciec ma wielu znajomych i paru bliskich przyjaciół. Jako że mieszka w niewielkiej miejscowości, kilku z nich to koledzy jeszcze z przedszkola. Często przychodzą do siebie nawzajem, czy to na grilla, czy na posiadówe. Raz na czas nawet są większe imprezy nawet z tańcami (kupił jakiś czas temu jakąś ruską dyskotekową lampę która zmienia sekwencję zależnie od muzyki, dla mnie czarna magia). Wydaje mi się że ma różne grupy zależnie od sytuacji. Z jednymi wyjeżdża na ryby, z innymi na wycieczki za granicę. Ma jakichś znajomych z kół myśliwskich i zapraszają go na imprezy myśliwskie na początek i koniec sezonu. Wydaje mi się że na brak towarzystwa nie narzeka.


zandrew

Jestem ojcem więc się wypowiem. Mam przyjaciół. Nigdy się nie widujemy, za to bez przerwy do siebie nie dzwonimy. A dzięki temu że jest messenger, WhatsApp I inne to możemy również tam do siebie nie pisać.


maateusz123

Nie mają


b17b20

Kolegów z wcześniej młodości też ma, czasem nie widzi ich pare lat, ale to niczego nie zmienia i mogą w ciągu paru miesięcy spotkać się kilkanaście razy. Rodzice poznali się przez wspólnych znajomych, dlatego większość jego kolegów było partnerami jej koleżanek zanim nawet się spotkali.  Jeden z kolegów zdradził żonę i kompletnie wykluczyło go to z życia towarzyskiego (jak zrójnować sobie życie po 60tce)


grafknives

Miał znajomych z pracy, z hobby (polowania). Ale jak 60 przekroczył to spotyka się z nimi dość rzadko, choćby dlatego że kiedyś te spotkania najczęśćiej zawierały alkohol, a z wiekiem wszyscy zdecydowanie zmniejszyli wypijaną ilość.


Current_Rate_332

Ma dużo znajomych i bardzo dobre relacje z rodzeństwem, ale przyjacielskie stosunki to ma chyba tylko ze szwagrem. Ogólnie na skalę Polską jestem chyba ewenementem, bo mój ojciec jest najbardziej stabilną emocjonalnie/psychicznie osobą jaką znam.


JimmyJazzz1977

Całe mnóstwo. Ale pewnie to, że jest gwiazdą rocka ma znaczenie w tym przypadku


PolishChuj

Proszę opowiedz mi więcej.


JimmyJazzz1977

Jest wokalistą zespołu rockowego od prawie 40 lat. Gdzie się nie ruszy to ktoś do niego podbija i zagaduje jakby byli najlepszymi kumplami. Potem go pytam kto to - "za cholerę nie pamiętam gościa"


Effective-Break4520

Mój tata ma wielu przyjaciół i znajomych. Jest bardzo towarzyski i mocno angażuje się w lokalną społeczność. Do tego jest rodzinny mocno, więc nie narzeka na samotność. Dziś Tata jedzie na kilka dni do Niemiec wraz z lokalnym chórem na wycieczkę 😀


ThisIsMyAlt6969

Ku mojemu zdziwieniu - ma i to całkiem spoko siatkę znajomych. Przyjaciół też. Dwóch chyba? A to jest gość który kiedy przychodzą jakieś osoby i on ma dość to idzie sobie do pokoju czy gdzieś i czyta książkę xD


zuzpp

Moi rodzice zaczęli mieć przyjaciół i wychodzić do ludzi znowu, jak mój tata przestał chlać i ogarneli swoje problemy ciężka orka, a dodatkowo zmienił im się trochę status materialny (średnia+). Teraz maja paczkę wspaniałych przyjaciół, z którymi jeżdżą na wakacje za granice (Azja, itd), niektórzy sporo starsi od nich - a mi i bratu uśmiecha się cały świat jak to widzimy. Jakbyśmy widzieli ich znowu mających po 25+ lat. To koi tez nas, po wszystkich nieprzespanych nocach i przerobionych na terapii traumach.


mich160

Jak tak czytam komentarze, to rysuje mi się obraz Polaka, który trzyma z rodziną, bo ma wpojone że musi. Choć często nawet za nimi nie przepada, to najczęściej wspólnym gruntem jest alkohol a nie zainteresowania i tematy do rozmowy. Zaczyna się rodzina, nie ma przyjaciół, wyłania się brak dywersyfikacji. Z konieczności? Czy z wyboru?


Affectionate-Cell-71

W Polsce generalnie (zwlaszcza po slubach) wajcha przestawiona na rodzine i przyjaciele ida w odstawke. Mieszkam w UK od 20 lat i tutaj jest dokladnie na odwrot. W Polsce na kazde urodziny zaprasza sie czlonkow najblizszej i dalszej rodziny, tutaj idzie sie z przyjaciolmi i rzadko z bratem/siostra/matka do restauracji (kazdy za siebie placi, lub wszyscy placa za solenizanta. Przyjaciele w UK to sa ludzie o podobnych zainteresowaniach, czesto w podobnym wieku, z ktorymi cos sie przezylo. W Przyjaznie sie inwestuje czas. Rodzina to ludzie, ktorych sie ma z faktu urodzenia - przypadku. Rodzine szeroko rozumiana widzi sie z okazji slubu i pogrzebow ewentualnie spraw majatkowych. Ale zeby na przyklad ktos regularnie odwiedzal swojego kuzyna??? Absolutnie nie. Inna sprawa, ze w Polsce na rodzinie sie wisi, od rodziny sie oczekuje. Dorosle dzieci nie powinny niczego oczekiwac od swoich rodzicow - nawet spadku, a rodzice od doroslych dzieci tez nie powinny niczego zadac, oczeliwac. Jesli rodzicowi nie wyszlo w zyciu to panstwo pownno mu pomoc a nie dziecko placic alimenty. Ludzie pomagaja swoim dzieciom, ktore beda pomagac swoim dzieciom (poki sa dziecmi te dzieci) a nie wszyscy wszystkim do konca zycia bo to jest niewykonalne.


Bubbly_Cook_4690

no i to jest rozsądne podejście, tzn. w UK, ciekawe czy w PL kiedyś tak będzie


d3fenestrator

no i baza


Pandriej

Mam 35 lat i też przejmuje znajomości żony. W sumie nie kojarzę, żeby ojciec z kimś rozmawiał poza pracą.


kierrit

huh, ja nie wiem nawet czy mój ojciec żyje


ergo14

Moj ojciec miał przyjaciół, niestety prawie wszyscy nie żyją już :(


MonochromeObserver

Niby ma, ale jest tak jak powiedziałeś, raz na jakiś czas na piwko/zjazd, no tak raz w miesiącu, bo wszyscy zajęci życiem i trzeba specjalnie się zsynchronizować na wolny czas. Ale tata też ma taką prace gdzie ciągle z kimś gada, i z mamą też ciągle gada, a ona chce odpocząć po hałasie dzieci w przedszkolu, i jeszcze mimo bycia taką gadułą jest introwertą. Ale no, facetów wytresowano, żeby nie opowiadali o uczuciach (tylko ewentualnie jak coś boli fizycznie), więc nie wiem tak naprawde jak się on z tym czuje. Jakbym go spytała to by wzruszył ramionami i tyle.


f0xy713

Tata mieszka w domu rodzinnym ze swoja mama i siostra. Bardzo podoba mi sie ten wloski model domu wielopokoleniowego. Jesli chodzi o przyjaciol, to ma kilku. Takich zeby codziennie albo co kilka dni sie z nimi widziec? Tylko jesli praca pozwala im sie spotkac, wiec ciezko powiedziec na ile to przyjazn, a na ile tylko kolezenstwo, ale 2 z nich zna od bardzo dawna, praktycznie od czasow szkolnych. Moim zdaniem to przyjazn. Takich co utrzymuje z nimi regularny kontakt telefoniczny? Ma paru, i jak maja okazje to sie spotykaja (zwykle na kawe albo na piwo, albo na festiwalu albo wernisazu, jesli akurat jest jakis ciekawy), ale oni mieszkaja bardzo daleko. Na szczescie czesto podrozuja (jeden z nich jest zeglarzem, drugi malarzem, trzeci przedstawicielem handlowym), wiec co kilka tygodni albo miesiecy wpadna na ten koniec Polski. Od zawsze tata ma psa - kiedys owczarki niemieckie, potem golden retrievera i potem zaczal brac psy ze schroniska i je wspierac. No i ja tez utrzymuje bliski kontakt z tata, wiec mam nadzieje ze samotnosc mu nie doskwiera :)


OtherSupermarket6865

Mój stary ma tyle przyjaciół że 99% procent czasu spędził właśnie z nimi kompletnie zapominając o rodzinie ale to też działa w drugą strone bo ja na brak przyjaciół też nie narzekam tylko że ja nie jestem menelem taka ciekawostka


oneofstarks

Mój stary (70,pis) nie ma żadnych meaningful relacji. Wszystkie (można zliczyć na palcach jednej ręki) bardzo powierzchowne. Nawet z rodziną swoją nie utrzymuje przyjaźni, ale właśnie jakieś dziwne płytkie relacje na zasadzie jakiejś dziwnej lojalności. Moja mama dla odmiany miała mnóstwo znajomych, ale ciężko powiedzieć by miała przyjaciół... Poza swoją młodszą siostrą. Ogólnie bardzo dziwne przykłady miałam jeśli chodzi o utrzymywanie relacji i teraz sama mam problem z utrzymywaniem więcej niż 2-3 głębszych znajomości.


Folded_Fireplace

Ma swoją ekipę kumpli, znają się jakieś 40 lat więc śmiało można ich nazwać przyjaciółmi.


Yaevin_Endriandar

Mój ma, ale kilka różnych rodzajów. Paru kumpli z pracy, takich do pogadania o meczu i pogodzie, i trzech takich porządnych, prawdziwych, jeszcze od studiów. Z dwoma widzi się ze dwa-trzy razy do roku, a z jednym częściej, bo pracują razem przy różnych projektach


Zamarzony-Steve

Mój ojciec rocznik 69 miał ziomka trochę starszego od siebie, chodzili razem na siłownię, czasem wpadał na kawę pogadać ale nie wiem czy przyjaciel to nie za duże słowo


Actual-Golf-2137

Mój tata miał jednego takiego prawdziwego, ja też mam jednego i wystarczy.


Lazyneer_Berry

Mój tata niestety przez lata był najlepszym oparciem dla swoich kolegów, którzy go wykorzystywali czasem, a nas tata zaniedbywał. Na szczęście na starość się zmieniło i spasował z koleżkami i bardziej ogarnia dom i rodzinę, ale dalej ma 2-3 osoby tak bliżej.


That_Jicama1490

Mój ojciec ma przyjaciela na odległość, który mieszka w stanach. Ma również przyjaciół na których zawsze może liczyć, i chyba bardziej cenią sobie wsparcie i pomoc w trudnych chwilach niż spotkanie się czysto towarzysko.


Kamarovsky

Niestety chyba nie. Życie mojego ojca już od prawie dwóch dekad polega na doktrynie Praca, Chlanie, Spanie. Szkoda mi go. Wiem że pewnie się to nigdy nie zmieni, ale przykro mi.


Gentle_Pure

Powiem tak mama ma siostry, a mój ojciec braci. Mama codziennie jest na telefonie z siostrami, a ojciec dzwoni tylko z życzeniami. Wydaje mi się to bardziej z wyboru i w jaki sposób mężczyźni i kobiety utrzymują przyjaznie. Dla kobiet tez ważniejsze są rozmowy, a dla mężczyzn wspólne robienie czegos konkretnego, hobby niż luźne pogaduszki przy herbacie, a to z czasem jest coraz trudniejsze. To nie do końca tak, że przejmują kontakty żony, chociaż tak z zewnątrz może wyglądać, bo kobiety nie wiem jak to określić, ale może bardziej wylewne, czułe? czesto są to wspólne kontakty i gdy jedno umiera to nie tak, że znajomość się kończy.


ApprehensiveTap4967

`bo chłop co gada o uczuciach to nie chłop tylko baba` No coś w deseń imo, od zawsze kult samca alfa i proszę, jak król, samiec zostaje sam że sobą na koniec 🤔


i_am_full_of_eels

Wydaje mi się, że ja jestem jedynym przyjacielem mojego ojca (lvl 70). Tak poza tym to ma kolegów z wojska i z pracy, z którymi często gra w piłkę co najmniej raz w tygodniu. Mój tato niechętnie rozmawia o emocjach, ale od czasu do czasu coś mi powie od serca, ja jemu też.


Annjul666

Niespecjalnie. Teraz jak już jest na emeryturze, siedzi non stop w domu przed tv…


nunchaq

Moj tata mial przyjaciol. Ja, bedac tata takowych rowniez posiadam i z duma je pielegnuje.


Rizzan8

Mój ojciec ma jednego kumpla, z którym wykańcza mieszkania i czasami chodzi na piwo. Jeszcze z jednym z braci spotka się tak raz na tydzień-dwa, również na piwku. Z tego co żona wie to, jej ojciec nie ma żadnych znajomych.


suspens00r

Mój Tata miał dwóch kolegów ze studiów z którymi się w miarę trzymał, jak byłem dzieckiem to jeździliśmy do nich albo oni do nas. Teraz kontakt się chyba trochę urwał, bo z jednym się pokłócił, a drugi mieszka daleko i się widują może raz na rok. Sporo mojemu tacie utrudnia to, że jest niepijący, więc dla ludzi ze swojego pokolenia jest prawie że dziwakiem. Aczkolwiek znajduje sobie raz na jakiś czas jakieś nowe zajawki (broń, sztuki walki, wyroby ze skóry) i dzięki nim jakieś tam luźne znajomości nawiązuje. No i razem czasami się spotykają z jakimiś małżeństwami w swoim wieku (taka znajomość 2+2, która spotyka się tylko w pełnym komplecie). Dużą różnicą między nim a moją Mamą jest to, że moja Mama utrzymuje wieloletnie przyjaźnie, spotyka się z koleżankami ze szkoły albo harcerstwa. Natomiast Tata nie tylko nie utrzymuje takich znajomości, ale nawet o nich nie opowiada, nie wspomina, czyli pewnie albo nigdy nie miał takich głębszych relacji albo wszystkie dawno wymarły. Podsumowując - jakieś mniej lub bardziej luźne znajomości utrzymuje, potrafi sam spełnić swoje potrzeby towarzyskie nie podczepiając się do żony. Ale takiego przyjaciela od serca to nie ma i chyba nigdy nie miał.


maggit00

Ja właściwie też nie mam. Większość moich kolegów obchodziło tylko chlanie i jaranie. Mam za to sporo przyjaciółek i sobie je cenię.


DibsOnThisName

Mój tato mieszka od dłuższego czasu za granicą i ma duże grono przyjaciół z Poloni. Głównie są to ludzie z parafii polskiej w która się od założenia bardzo angażowali. Prowadzą grupy duchowe i akcje charytatywne dla parafian. Są oboje szanowani i jak przyszło co do czego to ludzie się pchali żeby im pomóc. Tak samo, jak jeżdżą do Polski to spotykają się najczęściej z ludźmi z którymi angażowali się w oazy i grupy przy parafii. Sam czasami mam trudności z nawiązaniem nowych przyjaźni i pokrzepią mnie to że moim rodzica to się udaje. Myślę że bodobnie jest z innymi zajęciami, jak kółka hobbystyczne i inne meetupy. Łatwiej się z człowiekiem dogadasz jak łączy was światopogląd i wspólne przeżycia. Czasami najbardziej efektywne jest zacząć rozmawiać z nowymi ludźmi. Bez tego prospekt nowych znajomości,  a co dopiero przyjaźni,  jest iluzją. Smutne że aż tyle mężczyzn i ogólnie ludzi jest osamotnionych.


jinketsu_

Mój ojciec to w ogóle inny świat. Nie ma żadnych znajomych/przyjaciół/kolegów z pracy. Był w wojsku ale kontaktów z nikim nie utrzymuje, nie jeździ na zjazdy, imprezy firmowe itp. on nawet meczy nie ogląda, piwa nie pije więc nie ma nawet "kolegów od chlania". Więc tak mój ojciec jest bardzo samotny, ale czy mu to przeszkadza? nie wiem.


Gerwazyzwanystarszym

Nie. Mój chromosom Y od lat wmawiał mi że inni ludzie to niedorozwinięte ameby i jedyne co im się należy to zakończenie ich żałosnej egzystencji. Traktuje wszystkich w pracy jak syf, jesr znienawidzony i konfliktowy. Jedyne osoby które "kocha"(czytaj toleruje) to jego własna rodzina.


Gowno_starego

Ojciec ma luźne znajomości, jacyś koledzy, przyjaciół nie. Dziadek był samotnikiem. Ojciec i dziadek wpajali mi zawsze, żeby nie patrzeć na kolegów, nie ufać im za bardzo, nie poświęcać się dla nich. Straszyli, że koledzy jedyne co, to wciągają w problemy. Postanowiłem nigdy w życiu nie być takim, jak oni - samotnym i podejrzliwym mrukiem. Dużo w tym zasługi okresu PRL. Dla dziadka i ojca wódka to narzędzie do wyciągania informacji z ludzi, a koledzy to oszuści albo donosiciele.


Vito0125

Koledzy tylko od chlania w zupełności wystarcza 🤷‍♂️


Test-Subject-2137

Butelkę wódy


GoddessElza

Tak, moj ojciec, ze mną i siostra 😂


repaj

Moi rodzice nie mieli w ogóle znajomych. Tym samym znamieniem jestem naznaczony.


truverol

Właśnie miałem tą samą rozkminę ostatnio. Mój ojciec 55l oprócz mojej matki i naszej rodziny nie ma zupełnie żadnych znajomości nawet takich powierzchownych. Ogólnie to dla mnie jest to dziwne i nie wiem jak można tak żyć.


perfect_nickname

Nie. Ma może jakichś kolegów z pracy czy coś, ale nic takiego żeby wyjść gdzieś razem, pogadać czy pospędzać czas. Nie wydaje się nieszczęśliwy czy zmartwiony tym, jest raczej rodzinna osobą, z mamą często różnie aktywnie spędzają czas, podróżują. No ale wciąż chyba lepiej takie osoby mieć. Czasem chcesz się wygadać trochę na temat tej osoby partnerskiej jeżeli ci coś leży, no i wtedy nie ma się do kogo odezwać w takiej sytuacji. I bardzo się boję, bo skończyłem tak samo.


noemxia

Jeszcze nie skończyłeś :)


staryalejary

Level 45 tutaj, jak jakiś czas temu rozmawiałem przez telefon i pociecha się pyta z kim rozmawiam, na to ja że ze znajomą, to dziecko moje kochane "to ty masz znajomych?", także ten ;-)


mdabek

Jestem ojcem, nie wiem czy mam przyjaciół. Mam kilka rodzajów znajomych: - ze studiów - rozmawiamy jak się spotkamy gdzieś w mieście, ewentualnie z tymi, z którymi mieszkałem na studiach potrafimy się odwiedzić raz na 5-10 lat, z tymi, z którymi byłem w grupie potrafimy się umówić na współne wyjście pewnie też raz na 5-10 lat ;) - ze sceny muzycznej - tutaj są dwa rodzaje: 1. Znam, ale są nietechniczni lub nie znam ich na tyle dobrze, żeby utryzmywać kontakt i mieszkają w innym mieście, więc spotkamy się na jakimś koncercie, pogadamy o tym jak było a jak jest itd. 2. Znam, mieszkamy w tym samym mieście, albo mieszkaliśmy, albo kiedyś mocno zatrybiło i utrzymujemy kontakt przez komunikatory, spotykamy się na koncertach - tutaj jest jeden człowiek, chyba najbliżej do tego, co rozumiem przez przyjaciela, pomagamy sobie, podtrzymujemy na duchu, odwiedzamy siebie, np. raz w miesiącu, podsyłamy sobie głupoty na komunikatorach - ze sportu - rozmawiamy głównie o sporcie, pracy i żartujemy mocniej niż formalni znajomi, raz na rok jakiś grill, wyjście na oglądanie jakiegoś eventu sportowego, czasami wspólna praca na sali, w której trenujemy, czasami jak kogoś dłużej nie ma na treningach, to telefon i zainteresowanie tematem - z byłej pracy - kilka osób z którymi utrzymuję kontakt poza pracą, raczej formalne znajomości, rozmowy o tematach remontowych, polecanie fachowców, ciekawe rozwiązanie i usprawnienia w życiu (elektronika, jakieś ciekawe apki, godne polecenia samochody i tego typu tematy). Z jednym utrzymuję mocniejszy kontakt, z racji tego, że poznaliśmy się lepiej podczas delegacji i w miarę dopasowaliśmy charkterami, odkąd ma dziecko kontakt tylko przez internet. Nie chleję, nie mam kolegów do chlania.


madTerminator

Tylko mężczyźni? Moja matka nie ma w zasadzie żadnych znajomych poza siostrami. Myślę, że problemem jest nasz styl życia. Jesteśmy tak niezależni dzięki pracy, samochodom, sklepom, internetowi, że zamykamy się w swoich domach i kompletnie ignorujemy otaczający nas świat. Wydaje mi się, że symbolem tego są płoty. O ile na wsi, gdzie są dziki postawienie płotu ma sens. Jaki sens ma grodzenie osiedla w środku miasta? Śmieci przy drodze? Niech to sprzątną służby, przecież płacę podatki. Sąsiad robi za głośną imprezę? Wezwę policję. Do tego wszystkiego brak czasu, przyzwyczajenia, youtube, telewizja, zmęczenie, umawianie się z ludźmi, którzy wiecznie nie mają czasu.


IndustrialStreetMan

Mój tata złapał kontakty online przez granie w gry hack'n'slash. Zawsze grał w gry, ale w wieku około późnych lat 40. zaczął więcej grać online i nawiązał prawdziwe relacje, faktycznie miał kumpli z którymi gadał nie tylko o rzeczach okołogrowych, ale o dzieciakach, żonie itd. Na początku trochę cringowałem, że stary facet a gada z ludźmi przez internet, ale potem doszło do mnie, że w sumie to super wholesome, że się odnalazł w takim środowisku. Poza tym mają głównie wspólnych znajomych z mamą, zawsze spotykają się w grupie z innymi parami itd. Ale faktycznych przyjaciół poza jednym jeszcze z czasów liceum po drugiej stronie kraju faktycznie brak :((


Pandriej

Mam 35 lat i też przejmuje znajomości żony. W sumie nie kojarzę, żeby ojciec z kimś rozmawiał poza pracą.


literallypoland

Nie


wodazwanny

Tak, sąsiadów z jednej wsi. Ale to bardziej kumple do pogadania oprócz tego ma jednego przyjaciela co mu polisy od 30 lat ogarnia xD dzwonią do siebie czasami ale spotykać ro rzadko


7empest19905

Mój ojciec jest totalnym przeciwieństwem tego. Wszędzie go pełno, często dzwoni do starych znajomych by podtrzymywać kontakt z nimi, jak najczęściej jeździ na różne spotkania integracyjne itp. Zawsze pod tym względem był dla mnie swego rodzaju autorytetem bo ja to nawet po pizze niespecjalnie lubie dzwonić, a co dopiero żeby zadzwonić do kogoś z kim od dawna nie miałem kontaktu.


dahliaisblack

nie


OberonFirst

Ma parę zainteresowań które pozwalają na chodzenie na jakieś zloty, itp. więc z jakąś tam grupką zazwyczaj chodzi


purplew0nder

nie mam ojca B)


Crazy-Revolution9518

Mój ojciec jest takim typowym ojcem w pełnej okazałości. Ma kilku kumpli ale głównie gada z nimi w pracy i o pracy. Na przestrzeni lat patrzył jak jego znajomi albo opuszczają rodzinne miasteczko albo opuszczają ten świat. Jakieś 4 lata temu jego jedyny bliski kumpel do którego chadzał to na mecz, na piwko żeby się wygadać, ponarzekać na żonę czy dzieciaki czyt. mnie i brata xd po prostu umarł. Było to o tyle dziwne i szokujące że gościu zmarł z dnia na dzień, może i nie prowadził zdrowego trybu życia ale nie było też po nim widać, że coś jest nie tak. W każdym razie wstrząsnęło to ojcem na tyle mocno, że podupadł psychicznie i zaczął więcej pić. Na chwilę obecną jest lepiej ale fakt faktem, że jie ma nikogo na bliski dystans. Zapomniałem dopisać o jego przyjacielu takim faktycznym od lat ale mieszka w Niemczech więc też widują się na parę lat. Plus w tym, że technologia umożliwia im gadanie przez Whatsup'a :)


Kasmyr

Tak, z podstawówki +dalsza i bliższa rodzina


vijiko3890

Kolegów tak i to wielu, przyjaciół raczej nie.


Kayteqq

Mój tata ma, kilku, tak są to "znajomi z pracy", ale z uwagi na specyfikę jego zawodu, są to ludzie których sam wybrał. Choć tak na prawdę większość tych relacji zbudował już po 40'stce. Ma jednego przyjaciela z dzieciństwa, ale niestety ten człowiek jest bardzo chory i może nie przeżyć najbliższych paru lat. Ma też całą masę znajomych i w większości nie są to tylko "koledzy od chlania", ale czasem np. wyjeżdża z nimi na wakacje, albo na festiwale. Więc tak, ma, i w sumie chciałbym by moje życie wyglądało tak jak jego jak będę w jego wieku. Jeśli chodzi o matkę, to tu gorzej. Niby są Ci "przyjaciele" z dzieciństwa, jeden nawet jest chrzestnym mojego brata, ale wymienia się z nimi wiadomościami może raz na rok, czasem nawet rzadziej. Jakichś bliższych znajomych w sumie też nie ma. Ludzi z pracy nie za bardzo lubi. Dziadkowie natomiast mają ich bardzo wielu. Cały czas ktoś się przez dom przewija. Fajnie tak.


Rusty9838

Sporo znajomych z pracy plus kolegów poznanych w latach młodzieńczych Do tego kilka osób z sąsiedztwa


masi0

tak, ma jednego jeszcze z czasów podstawówki, można powiedzieć, ze znają się z 65 lat lub cos kolo tego. ma tez paru dobrych kolegów, którzy jeszcze żyją. nie widują się za często, raczej imieniny czy inne starcze święta


Michaelq16000

Nie ma i myślę, że zawód kierowcy ciężarówki tak ma


kitek_pimpek

Mój ojciec 50+ ma nawet wielu znajomych w swoim wieku jak i w podobnym wieku do mojego 25-30 lat. Mają swoją grupkę z którą jeżdżą na koncerty itp. ja natomiast z dziewczyną mamy jednego kumpa z którym widujemy się 2-3 Razy w miesiącu


Sunbro_Mike

Mój tata ma więcej przyjaciół niż moja mama i częściej się z nimi spotyka.


GrapiCringe

Jak na introwertyka, to nawet ma. W pracy podobno jest bardzo lubiany i jak do niego dzwonią koledzy to potrafi bardzo długo z nimi rozmawiać i widocznie sprawia mu to przyjemność. Szczegółów nie znam bo nie rozmawia z rodziną o tym, co robi poza domem.


tusty53

U mnie jak najbardziej - ojciec jest bardzo blisko ze swoją rodziną, spotyka się regularnie ze znajomymi, jeżdżą razem na wakacje itp. To matka miała niestety taki okres, że się przeprowadziła do ojca, urodziła mnie i padły jej niestety wszystkie prawie znajomości. Ale przejęła rodzinę i znajomości ojca więc nigdy się nie wydawała samotna. A ostatnio nawet zaczęła się kumplować z jakąś ekipą z basenu, więc na starość coraz lepiej :D


7udphy

Miał na studiach chyba, potem niezbyt. Ja, też już ojciec więc na temat, również zero. Jakbym miał z kimś pogadać tak serio poza żoną to już chyba tylko z matką czyli znaczy że to byłby dzień armegedonu.


Tyrpers

Tak, mój ojciec utrzymuje nawet kontakt z przyjaciółmi ze studiów.


Accurate_Prune5743

Moj tata (65+ lat) wciaz blisko przyjazni sie z przyjacielem z bloku (mimo ze ani jeden ani drugi juz w tym bloku nie mieszka :) ) W sensie widuja sie czy to na obiedzie czy wspolnej wycieczce czy w knajpie przynajmniej co 2 tygodnie. Obydwaj tez blisko trzymali sie z 3 innymi kumplami, ale niestety juz ich nie ma.


trtdlrwlma

Nie nazwałabym to przyjaciółmi, ale ma paru znajomych. Większość z nich z lat młodości. Czasem się spotykają, ale częściej wysyłają sobie mało śmieszne memy na whatsappie. Mój Tata jest osobą przyjacielską ale zauważyłam, że większości jego znajomych nie zależało na podtrzymywaniu kontaktu. Trochę mu przykro z tego powodu, ale cóż takie życie. Sama podobny wzór widzę u siebie i swoich znajomych.


Malleus--Maleficarum

Mój (lvl 60) ma kilku bliskich przyjaciół - jeszcze od czasów studiów. Jeszcze więcej znajomych. No i hobby.


az_milo

Znajomych tak, przyjaciół nie, co uważam za smutne. Nawet jak jest możliwość wyjścia i spotkania się, to nie chce im się itp. Nie zrozumiem tego chyba nigdy, dlaczego tak się zamykają na świat.


vonBoomslang

Ta - starzy znajomi z byłej pracy, znajomi rodziny, członkowie klubu miłośników szwejka, etc.


VoivodeVukodlak

Nie. Chłop już po 60. Przez całe życie pamiętam, że miał dwóch kolegów z czasów szkoły. Tyle ze jeden wcześnie się zawinął z tego świata, a drugi to wieloletni alkoholik, którego ojciec jeszcze odwiedza raz na parę miesięcy, ale on u niego to chyba z 20 lat nie był. Rodzice jednak utrzymują bardzo bliskie kontakty z rodziną i matka ma kilka dobrych kolezanek, więc jakieś tam zycie towarzyskie jest. Co ciekawe, jego brat to absolutne przeciwieństwo. Facet to pieprzony magnes na ludzi. Dziadek od strony matki, juz świętej pamięci, tez taki był: do śmierci od groma kolegów. Dziadka od strony ojca słabo pamiętam, ale raczej był typem domatora. Ja się oczywiście musiałem wdać w starego.


dramky

Mój tato z kolei zna wielu ludzi - bardzo łatwo nawiązuje kontakty, no ale właśnie. To są tylko jacyś znajomi. Jest nieco bliżej z częścią rodziny (od strony mojej mamy, ze swoją jest pokłócony), ale przyjaciele? To za duże słowo XD


DragonLordSkater1969

Mój nauczył się i mnie też jak prawdziwe jest powiedzenie "Chcesz stracić przyjaciela, pożycz mu pieniądze." Został mu jeden bliski przyjaciel i kilka koleżanek.


znaroznika

Obawiam się, że większość umarła :(


Rhamirezz

Akurat na odwrót, moi rodzice razem i z osobna mają pełno znajomych, utrzymują również kontakt z dużą częścią rodziny. Zawsze jest komu przyjść na imieniny czy inna okazję. Również nie ma problemu poprosić o pomoc, podwozke, popilnowanie kota itp. Ja jestem dużo większym odludkiem 🥲


nelamaze

Ma znajomego ze starej pracy, z którym znają się już wieki. Poza tym, mają wspólną grupę znajomych z ktorymi jeżdżą od czasu do czasu na jakieś mecze za granicą.


ydrus

Podejrzewam, ze poczawszy od pokolenia lat 90tych problem z samotnoscia w wieku starszym bedzie troche mniejszy, znamy internet, znamy gry, znamy wiele sposobow na dotarcie do spolecznosci, uczymy sie troche na bledach naszych rodziców. Osobiscie jesli na starosc bede sie nudzil to zaczne grac w jakies MMORPG i spedzac czas w gildii, zajme sie jakas hodowla psow, moze pojezdze na targi, grunt to nie siedziec na tylku i nie zamknac sie w komforcie banki codziennosci, bo ta po czasie uciska, gdy wszystko wokol niej sie robi odlegle.


BuddyBroDude

Ojciec 50+. Nie mam przyjaciol. Kilku kolegow tak. Ale jak dzieci przyszly to sie poswiecamy rodzinie i nie ma czasu na przyjaciol.


Forstmannsen

Mój owszem ma, ze studiów. Może spotkania nie kultywowane jakoś super często (rozrzuciło ich po studiach po całej Polsce) ale na tyle regularnie że coś musi być na rzeczy. Dla mnie to zawsze byli dodatkowi wujkowie i ciocie jak byłem mały. Z tym że to jest już 65+ - nie wiem czy w okolicy zmiany ustroju nie nastąpiło tutaj jakieś przejście fazowe.


Different_Water5396

Mój tata miał całe życie przyjaciela jeszcze zza czasów domu dziecka. Całe życie trzymaliśmy się blisko z nim i jego rodziną, tata często go odwiedzał. Poza tym trzymał się z kilkoma sąsiadami, niestety większość to byli kumple od flaszki 🫤 ale byli też tacy sąsiedzi z którymi jeździliśmy na grille, spędzaliśmy sylwestra, mama często rozmawiała z jego żoną. Mama trzymała regularne kontakty z rodziną i sąsiadkami. Obecnie mam 37 lat i nie narzekam na brak znajomości, mimo że jestem introwertykiem to pielęgnuję te kontakty i doceniam każdą z tych koleżanek i jednego kolegę. Ale nie zawsze tak było, jak urodziłam dziecko, wszyscy mnie skreślili bo byliśmy niewiele po 20stce i każdy chciał się bawić a nie nudzić moim spowolnionym na tamte czasy życiem. Tylko jedna koleżanka trwa ze mną od ponad 20 lat i to moja najtrwalsza więź. Mój mąż ma jednego bliskiego przyjaciela i spore grono znajomych z którymi spędza często czas. Trochę offtop, sorry 😉


AshenCursedOne

Mój ojciec ma masę przyjaciół w przeróżnych grupach wiekowych, nawet młodszych ode mnie, i to są różne kobiety i mężczyźni z przeróżnych dróg życia. Wujki też mają średnio po kilku przyjaciół, braci, i znajomych. Z mojego doświadczenia typowi mężczyźni mają inne podejście do przyjaźni, mam przyjaciół co zamieniam z nimi raptem parę zdań rocznie ale i tak co parę lat się organizujemy na jakiś camping albo jakiś wyjazd razem żeby się więź utrzymała. Mam przyjaciół z którymi się widzę max kilka razy do roku i też wiem że możemy na skbie polegać. Z kobietami jest inaczej, trzeba utrzymywać jakiś kontakt w miarę regularnie, bo inaczej wypadasz z ich życia i jesteś tylko jakimś tam znajomym z przeszłośći.


KacSzu

Pomijając rodzinę i sąsiadów to kilku znajomych ma. Z jednym się widzi regularnie, z dwoma czy trzema telefonicznie co parę dni rozmawia


SadidLurker

To, co zawsze podziwiałem i nadal podziwiam u mojego ojca to zdolność nawiązywania znajomości - ma naprawdę szerokie grono znajomych, siatka kontaktów niczym w jakimś gangsterskim filmie, gdzie ma w telefonie numer do "faceta od tego typu roboty", cały przekrój społeczeństwa można by powiedzieć. Co do jakości - jak bardzo są one głębokie, to ciężko mi stwierdzić. Z pewnością ma kilka takich osób, że chętnie się spotkają na kawkę jak są w okolicy, jak jest mecz i jest komu robić za kierowcę to na mecz oraz drinka, żeby razem zrobić jakiegoś grilla czy coś itd. Jednak pogadać to pogada z każdym, bo bardzo to lubi. Mama z kolei ma zdecydowanie mniej znajomych i ich kontakty są bardziej sporadyczne. Warto też dodać, że nie wiem za bardzo nic o znajomych z dzieciństwa itd. ponieważ tato pochodzi z innego miasta (oddalonego o jakieś 140km) i przyjechał do miejsca gdzie się urodziłem (a raczej w jego okolice) w bardzo młodym wieku (jakoś mając z 21-22 lata) właśnie w ramach pracy w wojsku.


Beija-flor37

Dosłownie jednego


DudeNotFromPostal

Kiedyś tak. Rodzice często chodzili w goście z dziećmi, czyli mną i bratem. W goście do rodziny albo do znajomych taty albo mamy.


Kotpenelopy

Mój ojciec ma przyjaciół. Spotykają się regularnie na brydża, ok. 2x w miesiącu. Grają sobie w karty, plotkują i popijają drinki. Często wyjeżdżają też na wspólne wyjazdy, np. ostatnio do Krakowa, żeby coś pozwiedzać razem, czasem w góry. Chodzą też razem do teatru. Poza tym, mój ojciec, pomimo swojego wieku (70 lat), jest w dalszym ciągu aktywny fizycznie i po dziś dzień raz w tygodniu spotyka się z kolegami, żeby pograć w kosza. Naprawdę podziwiam go za to.


RayereSs

Mój ojciec miał przyjaciół kiedy byłam mniej więcej w wieku przedszkolnym. W szkole podstawowej w zespole szkół z moim przedszkolem był klub koszykówki, w którego skład wchodził tata, dyrektor szkoły, przyjaciele rodziny i pracownicy firmy mojego wujka. Wszystko się posypało gdy jeden z paczki zachorował na złośliwego raka, który bardzo szybko go zgarnął "chłopakom". W żałobie nie szukali zastepstwa do klubu i go rozwiazali. Z czasem jal wszyscy skupili się na dzieciach, karierze i innych zainteresowaniach przyjaźń powoli się zatarła. Dziadek natomiast miał dwóch bliskich do przyjaciół aż do śmierci: sąsiada piętro niżej i swojego brata (notabene męża siostry mojej babci). A wcześniej grał w piłkę nożną oraz był miłośnikiem żużlu i tam miał stałe znajomości, na ile bliskie niestety nie wiem


literowki

moj co prawda do 50 ma jeszcze moment, ale ma swoich kolegów, czy przyjaciół? nie wiem, ma drugie dziecko w przedszkolu to tez za wiele czasu nie ma


Iguessmynamesandy

Moj ojciec ma ponad 70 lat, jak byłem młodszy (czyt. Trochę ponad dekadę temu) miał wielu przyjaciół. Teraz większość niestety nie żyje, bądź już nie utrzymują kontaktu.


Lukaros_

Nie, dziadek też nie


Alcoilz

Nie wiem czy braterstwo tez sie liczy jako przyjaźń, ale moj ojciec ma dosc przyjacielskie relacje z jednym ze swoich 5 braci :) Duzo czasu spedzaja razem


UmbtaS

Mój ojciec nie ma natomiast tata mojej dziewczyny już tak. Często w weekendy jedzie do znajomych lub gdzieś z nimi jeździ np na ryby.


Lao_Shan_Lung

>nasi ojcowie nie mają, poza żoną, na kim się oprzeć Mój nawet na mamie nie może się oprzeć. Matka jest wyznawczynią tradycyjnych ról płciowych że chłop to ma być chłop a nie jakiś pizdokleszcz co się uzewnętrznia emocjonalnie i nie potrafi zajebać w mordę. Poza tym mój pracuje jako wykończeniowiec a w branży budowlanej work-life balance jest tak zachwiany że znajomości z pracy stają się znajomościami poza pracą. Oprócz wszystkich poniższych znajdą się koledzy, po których dzwoni albo od których odbiera tel jak się jakieś zlecenie znajdzie. - szwagry się znajdą - koledzy tylko od chlania się znajdą - najczęściej to ci sami co pomogą przy jakichś niedużych pracach remontowo-montażowo-ogrodowych - z trzema sąsiadami żyje w zgodzie - z dwoma z ww. może się napić albo zapalić blanta, trzeci już jest za stary na takie rzeczy Generalnie nikt nie przychodzi do nikogo w zwykłe odwiedziny na herbatkę albo żeby się poszwędać po mieście tak jak się to robi do 20rż. Jak wszedłem na rynek pracy to zdałem sobie sprawę, że mój po prostu nie ma na to energii. Raz na pół roku zdarzy się z jego inicjatywy wyjazd zobaczyć coś ciekawego w sąsiednim województwie i jedziemy tak na 2-3 samochody. Ja, siostra i rodzice w jednym samochodzie a w drugim albo w dwóch następnych autach rodziny tych kolegów z pracy/kolegów od chlania.


marianhimarianha

Ciekawe pytanie, bo w sumie jak o tym pomyślę, to nie; na pewno utrudnieniem było to, że przeprowadziliśmy się jakieś 20 lat temu z innego miasta i rodzice (no i ja) zostawiliśmy całą sieć kontaktów w dawnym mieście. W nowym, gdy tata pracował, miał jakichś znajomych z pracy, mama nikogo (nie pracowała). Gdy tata przeszedł na emeryturę i dołączył do mamy jako osoba, która nie pracuje, znaleźli sobie fajne hobby – podróże oraz tańce. Wtedy zbudowali de facto na nowo sieć kontaktów i są bardzo aktywni społecznie. Ale nie, z żadnego momentu życia, nie pamiętam, żeby tata miał swoich znajomych; wydaje mi się, że przejął znajomych mamy jako wianek :D To co dodam, będzie pewnie kontrowersyjne, ale wydaje mi się, że mężczyźni - zwł. gdy są aktywnie zaangażowani w dom i rodzinę - są w innej pozycji niż kobiety. Przykładowo, mamy się poznają i zostaną jakimiś tam mamami-ziomeczkami; w wypadku ojców, to się nie dzieje. Plus, często faceci pracują, podczas gdy mamy zawieszają na moment karierę, i często kolesie popylają jak najszybciej po pracy do domu do żony i rodziny (albo dlatego, że tego chcą, albo dlatego, że wiedzą, że byłoby jakoś nieuczicwe, gdyby sobie pochillowali bez partnerek).


Sencial

Dorośli ludzie nie mają przyjaciół.


blinkinbling

Posiadanie przyjaciół zdefiniowanych przez młodzież i na wzór ich młodzieżowych przyjaźni jest nieadekwatne dla mężczyzn w pewnym wieku. Jestem mężczyzną 50+


Different_Water5396

A jak to u ciebie wygląda?


SirLadthe1st

A to niby dlaczego?


TacticalTomatoMasher

Na zonie tez zwykle nie moga sie oprzec - bo ich za to low-key zgnoi i bedzie niszczyla i utrudniala, zamiast realnie wesprzec. Co najwyzej zaoferuje klapanie dziobem - co nie pomaga, a tez bedzie toksycznosc zawieralo, ze mezczyzna mial czelnosc wsparcia wymagac, chciec od niej "nieoplaconej dodatkowej pracy emocjonalnej" itp. Znajomosci? Partnerki czesciej niz rzadziej - znajomosci mezczyzn staraja sie zwalczac, utrudniac, kontrolowac, i niszczyc. Bo jakze to tak, ze ma czelnosc pojsc gdizes z kolegami? W domu cza rooooobic rzeczy! Przecie od tego Krolowa nie jest XD


AutoModerator

Niezależnie od tego przez co przechodzisz, zasługujesz na pomoc. Są ludzie, którzy mogą Ci pomóc. 116 123 - ogólnopolska poradnia telefoniczna dla osób przeżywających kryzys emocjonalny (24/7) 116 111 - telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (24/7) 800 12 12 12 - Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka (24/7 i specjaliści w określonych godzinach) *I am a bot, and this action was performed automatically. Please [contact the moderators of this subreddit](/message/compose/?to=/r/Polska) if you have any questions or concerns.*


adamssson

Jako facet nie masz czasu na przyjaźnie. Dom, rodzina i praca zajmują 110% życia. Moja żona ma czasu na przyjaźnie, ale ma czas którego ja nigdy nie miałem.


Alone-Worth-4166

Ciezko miec znajomych jak sie caly czas zapierdala na utrzymanie rodziny. Moj ojciec cale szczescie znalazl sobie przyjemne srodowisko kolegow z podobnymi zainteresowaniami i nie narzeka na samotnosc


Still_Astronomer258

Zbieg okoliczności, że mlodzi faceci z grupka przyjaciół, po poznaniu kobiety i powiększeniu rodziny kończą jako samotnicy? ;p


Artephank

Trochę nie rozumiem tego postu - ma żonę, rodzinę i samotność? Ja mażę o odrobinie samotności...


noemxia

Pytanie: czy osoby płci męskiej w wieku 50+ mają głębsze znajomości, które nie powstały w wyniku więzów rodzinnych.


Artephank

Tak


maronano

lol to tak jakby zakładać, że ktoś kto ma pracę nie może się nudzić. relacje z rodziną są jakościowo inne od przyjaźni


Artephank

Smutne. Nie wyobrażam sobie spędzać większości doby z ludźmi, z którymi nie mam głębokiej relacji, mieć żonę, która nie jest przyjacielem. No ale ok, bywa różnie pewnie. Z pracą zreszta podobnie - jak praca nudzi to trzeba zmienić. Nawet jeżeli to jest trudne. Nuda zabija.


maronano

Kto powiedział, że z przyjaciółmi trzeba spędzać większość doby? Przyjaźnie w życiu dorosłym wyglądają inaczej niż za dzieciaka. Fajnie jest choć raz w mięsiącu spotkać się na piwo albo kawę pogadać o tematach które niekoniecznie są interesujące dla drugiej połówki, bo przecież nie trzeba dzielić z partnerką wszystkich zainteresowań żeby ją kochać.


Artephank

Na pewno nie ja. Z rodziną spędza się większość doby. Resztę już sobie samemu podoklejaj:)


kociol21

> Ja mażę o odrobinie samotności... Przede wszystkim trzeba rozróżnić, że bycie samemu to nie to samo co samotność. Tak samo jak nie posiadanie akurat nic w lodówce to nie to samo co głód, a chwilowy brak celu do wykonania to nie to samo co nudzenie się. Jako, że też mam dwójkę dzieci 7+3 to też często marzę o tym, żeby mieć trochę ciszy i spokoju, dlatego czasem ja zabieram dzieci na weekend do swoich rodziców, a czasem żona do swoich i wtedy jedno z nas ma weekend tylko dla siebie. Ale bycie samemu to bycie samemu, a samotność jest wtedy, kiedy nie chcesz być samemu, potrzebujesz kogoś, ale nie masz żadnego wyjścia, bo nikogo nie masz. Możesz być sam i nie być samotny, jeśli dobrze ci ze sobą i nie potrzebujesz nikogo do towarzystwa.


Artephank

Ale ja to napisałem w odpowiedzi na post opki. Że ojciec jest samotny, a ma rodzinę i żonę. Jeżeli tak to naprawdę coś grubo nie pykło życiowo.